Historia cywilizacji jest pełna wynalazków. Innowacyjność to zadziwiająca cecha ludzkiego umysłu. Ciągle popycha świat do przodu. Wciąż podsuwa nowe pomysły. Nie daje odpocząć. Zaczęło się od prawdopodobnie niewinnie. Od zaspokojenia jakiejś prostej potrzeby. Jak w książce Stanleya Kubricka 2001: Odyseja kosmiczna. Kamień, kij lub inna rzecz, która znalazła się pod ręką małpoluda, posłużyła za narzędzie do zaspokojenia prostej potrzeby. Później już poszło z górki. Wynalazki posypały się szerokim strumieniem. Materiałów nie brakowało. Sama przyroda podsuwała gotowe rozwiązania. Koło, łuk, proch, lot balonem, para, przekładnia planetarna, mikroprocesor. Zasada jest zawsze taka sama. Jest potrzeba, którą należy zaspokoić. Powstaje z czasem grono ludzi odczuwających taką samą potrzebę, a następnie grupa użytkowników naśladowców. Tworzy się rynek. Płaszczyzna gdzie spotyka się podaż z popytem. Rynek rośnie. Powstaje lobby producentów lub dostawców usługi. Lobby oczywiście blokuje wszelkie inicjatywy z zewnątrz mające na celu detronizację dotychczasowego lidera. Wszystkie wynalazki alternatywne lądują w szufladzie.